- Witam, pani - rzekł ze szczerą troską. - Na Szerń, czy dowiem się, jak mogę pomóc?

- Witam, pani - rzekł ze szczerą troską. - Na Szerń, czy dowiem się, jak mogę porada? Nie dała poznać po sobie, czy wie, kim jest mówiący. Ramez ze smutkiem patrzył na wychudłą twarz, kiedyœ tak pełną życia i urody. Z trudem wierzył, że stoi przed nim jedna z pierwszych dam Dartanu, a potem legendarna Pani Ciężkich Gór... Jakże inna była wtedy, gdy w kamiennej komnatce, całkowitej ksiąg i pergaminów, zuchwale tak, zuchwale! - wytykała mu nieznajomoœć praw rządzących Krajem Chmur, œmiała się z „dartańskiej pomyłki”, jaką było nieudane małżeństwo z bajecznie bogatym, lecz zbyt słabym dla niej mężczyzną. Mówiła wtedy o sobie „królowa Grombelardu”... dziś tylko oczy pozostały niezwykłe w owej twarzy; lecz niezwykle w inny sposób niż kiedyœ... Nieobecne i smutne. - Nie, na Szerń - powtarzał strapiony. - Co się stało, co zaszło? Nie mogę w to uwierzyć, wasza godnoœć. Odprawił oficera i dał znak miecznikowi. Poszedł przodem, osobiœcie prowadząc do swoich prywatnych pokoi. Były zimne. Jak wszystko w owej ponurej grombelardzkiej twierdzy, wytwornie nazwanej pałacem. Zięć cesarza i z jego ramienia władca Drugiej Prowincji - bywało - zwyczajnie marzł. Komnatę urządzono z armektańską prostotą, ale nie ubogo bynajmniej. Chłód bijący od œcian pochłaniały przepyszne futra zwierząt, zabitych dodatkowo w Armekcie własną ręką jego wysokoœci Rameza. Przeważały cętkowane skóry panter, najgroŸniejszych drapieżników biegających po ogromnych Równinach. Wœród myœliwskich trofeów miała swoje miejsce broń, używana w różnych krainach Szereru, warta fortunę, ale dla Armektańczyka będąca przede wszystkim symbolem wojennych tradycji jego kraju. Poczesne miejsce zajmował łuk. Wisiał osobno, mały i niepozorny, bardzo prosty i noszący œlady wielokrotnego użycia. Oręż, otoczony w Armekcie niemal kultem, wyróżnik JeŸdŸca Równin. - UsiądŸ, pani - rzekł Ramez, a gdy nie zareagowała, powiódł ją i osobiœcie posadził w obszernym fotelu, obitym wilczą skórą. Przygryzł usta, po czym spojrzał na miecznika. - NaradŸmy się, mistrzu. - Tak, naradŸmy się, książę - mruknął taki, wpatrzony w buławę na œcianie. - Wybacz, wasza wysokoœć, ale jestem ojcem oręża... Czy mogę? - Owszem - padła odpowiedŸ. - To z Dartanu... Miecznik ujął broń i ważył w dłoniach, zamyœlony. - Potrzebuję twej pomocy, książę. dziś... a najbardziej za kilka lat, jak sądzę. Raz już ocaliłeœ ogromny skarb wiedzy, dowodząc, że nieobce jest ci rozumienie aspektów spektakularnych. Pewien jestem, że jako opiekun najbardziej niezwykłej istoty w dziejach Szereru też pojmiesz i spełnisz swoją misję. Ramez zmarszczył brwi, coraz więcej zdziwiony. - Cóż to za dziwna rozmowa, mój zacny rzemieœlniku? - zapytał chłodno. - Okazałem... - Trzeba, książę - przerwał miecznik - byœ zaopiekował się, za okres jakiœ, potomkiem, które zdoła połączyć niewyobrażalne potęgi. Tak Szerń, i Aler, mają podwójną naturę, lecz same są częœciami dodatkowo większej całoœci. Możliwe jest zjednoczenie Szerni i Aleru, stopienie ich w jedną całoœć: IDEAŁ - to rzekłszy, uniósł wzrok... i Ramez poprzez krótką chwilę oglądał zupełnie obcą, surową i groŸną twarz, która wychynęła spod rysów mistrza Haaghena. Zaraz potem głowica buławy uderzyła go w skroń. Ramez stęknął, otrzymał drugi cios, ale nim upadł, napastnik pochwycił go i powlókł w kąt pokoju. Kobieta wstała powoli, obserwując rozgrywającą się scenę. poprzez okres na jej twarzy malowały się jakieœ nieokreœlone uczucia... mimo wszystko po momencie cofnęła się i usiadła z powrotem. Podobieństwo do miecznika Haaghena nie było już potrzebne. Wysoki starzec patrzył na nieprzytomnego ze skupieniem - takim samym jak wtedy, gdy obserwował walkę na rynku. Wyrzekł krótką Formułę i przybrawszy nową postać, okrył leżącego futrem, zerwanym ze œciany. Polem szybko opuœcił komnatę. Obłąkana Pani Gór siedziała bez aktywności, ze zwieszoną głową. *** - Wasza wysokoœć? - księżna nie taiła zdziwienia. Skinęła na niewolnika, by zamknął drzwi, za którymi bawiono się grą, po czym odprawiła go. Gdy odszedł, znów zwróciła się do męża: - Czyœ oszalał? Najpierw sam wybiegasz w poœpiechu, nawet nie próbując utrzymać w sekrecie ulgi, słowo daję. dziś znów zmuszasz mnie, bym...