powaĹÄ, gdzie widniaĹa sylwetka jelenia wyrysowana zwÄglonym kijem. Ortnar chrzÄ knÄ Ĺ i
powaĹÄ, gdzie widniaĹa sylwetka jelenia wyrysowana zwÄglonym kijem. Ortnar chrzÄ knÄ Ĺ a także rozgarnÄ Ĺ ziemiÄ obok ogniska. - Przynajmniej nie zostawili tu własnych koĹci. - A dlaczego my mamy zostawiÄ? - spytaĹ Kerrick. Ortnar w milczeniu przyciÄ gnÄ Ĺ swĂłj toboĹek a także wyciÄ gnÄ Ĺ resztkÄ jedzenia. - To wszystko, co mi zostaĹo, ty posiadasz tyle samoczynnie. Za maĹo na powrĂłt. - No to musimy iĹÄ naprzĂłd. Znajdziemy ParamutanĂłw. MuszÄ tu byÄ. GdzieĹ blisko. - PĂłjdziemy zaledwie wtedy, gdy ustanie burza. Na zmianÄ jeden doglÄ daĹ ognia, drugi donosiĹ drewno. Mrok nadchodziĹ szybko a także powracajÄ cy z ostatnim narÄczem drew Ortnar miaĹ trudnoĹci z odnalezieniem jaskini. MrĂłz byĹ teraz wiÄkszy a także na policzkach pokazaĹy siÄ biaĹe plamy, ktĂłre prĂłbowaĹ rozetrzeÄ Ĺniegiem. Milczeli, ponieważ nie mieli siĹy na rozmowÄ. Nie mieli teĹź nic do powiedzenia. Burza trwaĹa poprzez iloĹÄ palcĂłw u rÄki Ĺowcy. Jeden dzieĹ za jeden palec - ĹÄ cznie z kciukiem. Wychodzili tylko po drewno, wodÄ topili ze Ĺniegu. Czuli coraz wiÄkszy gĹĂłd, oszczÄdnie wydzielali pozostaĹe resztki jedzenia. Wreszcie burza minÄĹa. Wiatr osĹabĹ, a Ĺnieg zdawaĹ siÄ rzednÄ Ä. - Po wszystkim - powiedziaĹ Kerrick z nadziejÄ . - Nie moĹźemy byÄ dodatkowo owego pewni. Wyszli na sĹabe ĹwiatĹo dnia. PĹatki Ĺniegu opadaĹy nadal z ciemnoszarego nieba. poprzez chwilÄ rozjaĹniĹo siÄ a także dojrzeli fale rozbijajÄ ce siÄ o plaĹźÄ, wbiegajÄ ce wysoko po kamienistym krawędzi. Morze byĹo wzburzone, spienione, ciemne. - Tam! - krzyknÄ Ĺ Kerrick. - CoĹ widziaĹem - jakÄ Ĺ ĹĂłdĹş. Machaj do nich, machaj! Powlekli siÄ na brzeg, na skraj spienionego morza; obecni tam, skaczÄ c a także krzyczÄ c ochryple. ĹĂłdĹş wspiÄĹa siÄ na fale a także wydawaĹo siÄ im, iĹź rozróşniajÄ siedzÄ ce w niej postacie. Potem zapadĹa w dolinÄ a także zniknÄĹa im z oczu. Gdy nastÄpnym razem ujrzeli ĹĂłdĹş - pĹynÄĹa na pĂłĹnoc. ZniknÄĹa ponownie miÄdzy wielkimi grzywaczami a także nie pokazaĹa siÄ wiÄcej. Mokrzy a także wyczerpani powlekli siÄ do jaskini, ledwo teraz widocznej w zacinajÄ cym Ĺniegu. Burza powrĂłciĹa z podwĂłjnÄ mocÄ . NastÄpnego dnia zjedli resztkÄ, ĹźywnoĹci. Kerrick 82 zlizywaĹ z palcĂłw pozostaĹoĹci skwaĹniaĹego miÄsa, uniĂłsĹ gĹowÄ a także dostrzegĹ wzrok Ortnara. ChciaĹ coĹ powiedzieÄ, ale nie mĂłgĹ. Cóş moĹźna byĹo dodatkowo rzec? Ortnar owinÄ Ĺ siÄ futrami a także odwrĂłciĹ. Na zewnÄ trz szalaĹa zawierucha, wiatr, ryczÄ c, biĹ o skaĹy. Ziemia wokóŠdrĹźaĹa od spektakularnych fal walÄ cych w plaĹźÄ. NadeszĹa ciemnoĹÄ, a z niÄ duża, przenikajÄ ca wszystko rozpacz. 8trzy ROZDZIAĹ XIX Za paukarutem burza szalaĹa z nie sĹabnÄ cÄ wĹciekĹoĹciÄ , wiatr gnaĹ Ĺnieg po arktycznym lodzie. Nic nie mogĹo oprzeÄ siÄ jego porywom, dookoĹa byĹa tylko mroĹşna pustka. Zawieja zasypywaĹa Ĺniegiem paukaruty, aĹź za kaĹźdym ciÄ gnÄĹy siÄ biaĹe brody. WszÄdzie panowaĹ jedynie mrok a także czaiĹa siÄ nieuchronna ĹmierÄ. W paukarucie şóĹtakie ĹwiatĹo lampy oliwnej rzucaĹo blask na czarnÄ skĂłrÄ ularuaqa, na podtrzymujÄ ce je biaĹe Ĺźebra, rozrzucone futra, spoĹrĂłd ktĂłrych wyĹaniaĹy siÄ rozeĹmiane twarze ParamutanĂłw maczajÄ cych w tranie kawaĹki zgniĹego miÄsa. Karmili nimi pociechy,