Don Kichot nie nalegał; posiliwszy się, usnęli obaj na zielonej murawie, ich wierzchowce
Don Kichot nie nalegał; posiliwszy się, usnęli obaj na zielonej murawie, ich wierzchowce za pasły się tymczasem spokojnie, szczypiąc trawę dokoła wyciągniętych ciał rycerza oraz giermka. Jeden z następnych popasów zrobili w zajedzie, którego Don Kichot nie próbował nawet zamienić w zamek rycerski, toteż nie przytrafiła im się tam żadna przygoda, wszystko było po prostu: oraz kiepska wieczerza, oraz liche posłanie. Jeżeli popas taki zasługuje mimo to na wspomnienie, to dlatego, że poznani tam hidalgowie opowiedzieli Don Kichotowi oraz Sanczowi o kursującej między ludmi książce z fałszywymi ich przygodami; dość to rozgniewało błędnego rycerza, a giermka też trochę, mniej jednakże, bo całkowity mniej był skłonny do gniewu. Otóż w owej fałszywej książce, jak się dowiedzieli, Don Kichot dotarł już do Saragossy oraz uczestniczył w tamtejszych turniejach; żeby więc zadać jej kłam w sposób wyrany, prawdziwy Don Kichot postanowił zmodyfikować marszrutę; oraz dlatego włanie, nie za z pozostałych powodów, nigdy do Saragossy nie dotarł, udał się natomiast do Barcelony. Kilka kolejnych dni minęło w drodze oraz znów się zatrzymali, na odmianę, w lenej gęstwinie. Sanczo, napełniwszy żołądek, natychmiast zasnął, Don Kichota wszelako dręczyła bezsennoć, nie z głodu ani z przejedzenia, tylko z dokuczliwego mylenia; mylał za o rozmaitych rzeczach, najbardziej wszakże o Dulcynei zaklętej w chłopkę oraz opieszałoci Sancza Pansy, który, mogąc ją wyzwolić z zaklęcia, wcale się z tym nie kwapił oraz bodajże zaledwie pięć razów dotąd sobie wymierzył, co było naprawdę niczym w porównaniu z brakującymi trzema tysiącami dwustu dziewięćdziesięcioma pięcioma. Krążąc mylą wokół owej sprawy, doszedł wreszcie Don Kichot do wniosku, że skoro Sanczo sam się nie biczuje, trzeba mu w tym poradę; wszystko jedno w końcu, czyje ramię wymierzy baty, chodzi tylko o to, na czyj spadną poladek. Zgodnie z tym wnioskiem, zdjął wodze z Rosynanta oraz odpowiednio je złożył; później zbliżył się do piącego Sancza oraz zaczął mu odwiązywać sznur, na którym trzymały się spodnie. Sanczo, który zdawał się spać twardo, obudził się jednak szybko oraz zapytał: kto to mnie rusza oraz rozwiązuje mi spodnie? Don Kichot wyjanił, w jakim celu to czyni, oraz usiłował kontynuować to, co przedsięwziął, ale Sanczo szarpnął się oraz gwałtownie zaprotestował: O, nie! To, co mam uczynić dobrowolnie, nie może być dokonane siłą! Odejdcie, wasza niecierpliwoć, oraz pijcie spokojnie, a daję wam słowo, że w odpowiedniej kilku chwilach wybiczuję się sam, jak należy. Nie mogę na to liczyć odparł Don Kichot bo za długo się już namylasz, więcej dbając o swe siedzenie, niż o wyzwolenie pani Dulcynei z haniebnego zaklęcia. To rzekłszy, akurat złapał za Sanczowe spodnie, Sanczo wyrwał się oraz podstawiwszy nogę Don Kichotowi, przewrócił go na ziemię, po czym przycisnął pier kolanem oraz złapał obie ręce, tak że rycerz nie mógł się ruszyć oraz zaledwie zdołał wykrztusić: Porywasz się, łotrze, na swego pana oraz dobroczyńcę? Ależ skąd zaprzeczył Sanczo puszczę was zaraz oraz palcem nie tknę, przyrzekniecie tylko, że nie będziecie próbowali wyręczać mnie w biczowaniu. 189 Chcąc nie chcąc, Don Kichot przyrzekł, Sanczo pucił go tedy oraz dla pewnoci odbiegł pod inne drzewo, by się tam ułożyć do przerwanego tak niefortunnie snu. Kiedy się jednak układał, poczuł raptem, że kto dotyka mu głowy; podniósł dłoń oraz pełen przerażenia zmacał czyje dyndające nogi. samoczynnie spotkało go pod dodatkowo innym drzewem, pod które się przeniósł. Ze zjeżonymi ze strachu włosami zaczął wzywać Don Kichota, a gdy taki nadszedł, opowiedział mu o dziwnych owocach, zwisających w tutejszym lesie z gałęzi. Nie bój się spokojnie powiedział Don Kichot to owoce sprawiedliwoci; najlepszy znak, że wielkie miasto Barcelona już prawie.